Kocham ten wyścig! – za te epickie trasy tuż pod domem „w Calpe”, sztywne podjazdy, tudne zjazdy i nieprzewidywalną pogodę.
W tym roku wystarowałam w duecie z człoweiem legendą Poslkiego kolarstwa – Andrzejem Kaiserem. Dobrze się uzupełnialiśmy. Andrzej pomagał mi na podjazdach, a ja prowadziłam na zjazdach. Te ktęte ścieżki w dół są tutaj naprawdę bardzo wymagające, a mi przez sam fakt że na nich regularnie trenuję jest łatwiej.
Trasa pierwszego etapu prowadziła po najbardzej „soczystych” fragmentach okolicy. Niestety ostatnie 8 km prowadziło prze kłujące i szarpiące nogi i ręce krzaki…
Podczas drugiego etapu zmagaliśmy się z jazdą indywidualną na czas. Wspinaliśmy się na punkt widokowy w Benidormie – Alto del Gobernador. Najstromsze 500m miało nachylenie 29,9%! Start był zlokalizowany w malowniczym miateczku Altea.
Podczas trzeciego etapu ruszyliśmy z Calpe na Bernię. Podczas tego etapu mieliśmy do pokonania 60 km i 1850 m łączniej sumy podjazdów. Był to dla mnie trudny etap, ponieważ złapałam infekcję górnych dróg oddechowych. Przez cały wyścig kaszel i katar utrudniały mi oddychanie, jednak tak jak poprzenie etapy, ten również wygraliśmy.
Czawarty etep zapamiętamy z pewnością na długo… Mimo złego samopoczucia zdecydowałam się na kontunuowanie wyścigu. Na startcie o 9 rano było 8 stopni, jednak im dalej i wyżej tym zimniej. Temperatura spdła do 2 stopni i zaczeło lać. Decycję o rezygnacji podjeliśmy w 55 minucie rywalizacji. Wezwałam naszą obsługę i zjechaliśmy busem na metę. Tam okazało się, że organizator zneutralizował wyścig.
Ostatecznie wygraliśmy z Andrzejem w klasyfikacji generalnej, jednak u mnie rozwinęło się zapalenie oskrzeli. Mimo wszystko z przyjemnością wrócę na ten wyścig za rok.