Wyścig etapowy Costa Blanca Bike Race z pewnością na długo zapadnie mi w pamięci. Choć w parze z Jasper Lefevre wygraliśmy tą etapówkę, to jednak zapamiętam ją głównie dzięki temu, że przywróciła mi czystą radość ze ścigania.
W Calpe trenowałam od listopada ( z krótką przerwą na aklimatyzację i przełajowe Mistrzostwa Polaki w połowie stycznia). Tuż pod „domem” jak co roku miał się odbyć wyżej wspomniany wyścig. 2 dni przed startem zadzwonił do mnie Belg, z chciałabym z nim wystartować w duecie. Jego partnerka zachorowała na COVID i szukał zastępstwa. Ten pomysł wydał mi się tak szalony, że aż do mnie podobny… Poza tym nie miałam nic do stracenia. Zgodziłam się.
Nie byłam przygotowana do takiego wysiłku dlatego musiałam mądrze rozkładać siły i przede wszystkim dbać o podaż dobrej energii Bazowałam na batonach, napojach izotonicznych i żelach energetycznych UNIT
Pierwszy etap ku mojemu zdziwieniu wygraliśmy. Na podjazdach byłam skupiona głównie na odczytach z miernika mocy INPEAK, a na zjazdach prostu dobrze się bawiłam.
Na drugim etapie do zwycięstwa zabrakło nam nieco ponad minutę. Tym razem mierzyliśmy się z jazdą indywidualną na czas na podjeździe pod Sierra de Bernia. Trasa liczyła około 12 km ale ostatnie 5 km miało 12,3% nachylenia, a w najbardziej stromej części 20%.
Trzeci etap wygraliśmy, mimo to nadal w klasyfikacji generalnej byliśmy na 2 miejscu.
Na czwartym etapie postanowiłam już nie kalkulować. Jechałam zdecydowanie mocniej na podjazdach. Na zjazdach czułam flow, a adrenalina i świadomość, że jeździmy po zwycięstwo dodawała skrzydeł.
Całości smaku dodawał fakt, że komunikacja odbywała się w języku angielskim, a mimo to bardzo dobrze rozumieliśmy się z Jasperem (jeszcze chwile temu zupełnie obcym człowiekiem).
Te 4 dni wiele mnie nauczyły…